Po zobaczeniu nowego designu/szablonu/jakkolwiek to się nazywa, raczej nie powinniście się po mnie spodziewać jakichś oszałamiających zdolności informatycznych, tylko zdolności sprawnego pobierania i kopiowania, gdyż szablon jest z internetów. Oczywiście, wraz ze zmianą designu poszła zmiana nagłówka (nagłówki u mnie nie wytrzymują zwykle więcej niż dwa tygodnie) i moje gratulacje, jeśli ktoś załapał w nim aluzję do Serge'a Gainsbourga (która jest w istocie aluzją do Salvadora Dalego, ale nevermind). Tradycyjnie już, nie powinniście się również spodziewać postów bardziej regularnych niż są obecnie (pomimo faktu, iż trzy są już napisane, ale jestem tak leniwa, że nawet nie chce mi się ich dodać)
Do tego, muszę pozdrowić wszystkich, którzy z powodu egzaminów gimnazjalnych nie mieli lekcji, gdyż moja cudowna szkoła (jak zawsze) je miała. Oczywiście, nie obyło się bez przerabiania testów na normalnych zajęciach, więc mam już za sobą egzamin z polskiego, który, moim skromnym zdaniem, był banalny. A co do opowiadania, napisałam jakieś dyrdymały o ślusarzu Piotrze, który jadąc do pracy, pomógł ofierze wypadku (dobra, nie wiem, gdzie byłam myślami podczas pisania tego). Na moje nieszczęście jeszcze w tym roku szkolnym czekają mnie próbne egzaminy (takie jak egzaminy, a nie na lekcji: "no róbcie to, a potem sobie sprawdzimy"), więc już widzę oczyma duszy mój wynik z matematyki: 0%. Dobra, przesadzam trochę, mam z matmy te cztery plus, czy pięć, ale po prostu tak bardzo nienawidzę tego przedmiotu, że dotychczas nie miałam świadomości, że AŻ TAKA nienawiść jest możliwa, jednak, kolejny raz zaskoczyłam samą siebie.
(tak, wiem, nie ma to jak robienie zdjęć własnego kota polaroidem)
Oczywiście, czymś, czego pominąć w tym fascynującym poście nie mogłam, jest już praktycznie letnia pogoda, co oznacza, Weronikę inteligentnie zakładającą baleriny do szkoły i po trzech lekcjach nie będącą w stanie chodzić. W tym tygodniu moja przezorność sięgnęła zenitu, więc błagam już o nieco mniej letnią pogodę. Cóż, jednak nie chciałabym się jeszcze żegnać z moimi stopami i powoli tracę świadomość, dokąd ten post zmierza, dlatego też jestem zmuszona go zakończyć, adieu!